Sama nie wiem, o czym tu
napisać.
Może coś o moim
komputerze? O tym, jak układa się nam nasza współpraca: ja myślę
i stukam, a on odpukuje i "coś tam - coś tam" robi. Albo
też nie. Różnie z nami bywa, jak to "w związku". Niby
jest moją trzecią ręką i czwartą nogą, ale jak to bywa z
protezami nie zawsze się słuchają właściciela.
Obok leży telefon –
trzecie ucho. Czasami też piąte oko (noszę okulary), jeśli uda mi
się zrobić pstryk-pstryk i powstanie zdjęcie:) W sumie mój
telefon jest super- hiper-gadżeciorkiem, gdy tak dłużej się nad
tym zastanawiam. Nie dosyć, że robi za dodatkowe oko i ucho, to
jeszcze jako ekstra szufladka wyjęta z głowy, w której notabene i
tak panuje bałagan od nadmiaru informacji.
Już tłumaczę o co mi
chodzi z tym telefonicznym szufladkowaniem. Za dużo informacji,
bodźców, myśli powoduje, że mam w głowie chaos, przy którym ten
z czasów kosmogonii i wielkiego wybuchu wymięka;p W każdym bądź
razie, żeby ogarnąć jakoś powstałe wysypisko, niektóre
informacje, można przenieść na inne nośniki pamięci, np. do
telefonu. Często notuje tam różne bieżące info, zapisuje tytuły
książek, o których usłyszałam i chce przeczytać, mam zdjęcia
rozkładów jazdy z przystanków, fotki i głosy spotkanych ptaków
czy nawet plenerowo – przyrodnicze filmiki.
Dlaczego tyle tego
wszystkiego? Bo głowa to nie śmietnik, a przynajmniej nie powinna
nim być. W słodko – kwaśnej zalewie informacyjnej życia
codziennego, można się czasem nie zamarynować, ale ukisić, lub co
gorsze - zgorzknieć (wszystko zależy od przypraw jakimi się
pozwolimy posypać). Jest tyle ważnych spraw, wiedzy, wspomnień, o
których chcę pamiętać, że nie potrzebuje kupy błota i siana,
która wystawałaby mi z uszu zamiast z butów, gdybym próbowała
wszystko zakodować, przyklepać, a właściwie wklepać sobie do
główki. To co niepotrzebne wpuszczam jednym uchem, a wypuszczam
drugim, lub ogarniam jednym oczkiem, a nawet jego kątem podczas gdy
drugie przylepione jest do fioletowych migdałów (błękitne są
takie nudne).
Dlatego staram się nie
oglądać taśmowo telewizji, w ogóle bardzo rzadko ją oglądam, a
jak coś mnie niezbyt interesuje (ale chcę komuś potowarzyszyć),
to dodatkowo czytam książkę, rozwiązuje krzyżówki lub robię
coś innego. A najlepiej oglądać filmy w kinie lub na płytach –
oglądam co chcę i kiedy chcę – to ja rządzę sowim czasem i
przynajmniej w jakimś stopniu przepływem informacji.
Ale wracam, już do głównego
tematu, czyli do moich protez, także tych pamięciowych. Bo po co
skrupulatnie upychać niektóre dane, skoro wystarczy zajrzeć do
internetu, telefonu, czy słownika na półce (wszystko zależy od
ich rodzaju), co jest czasem szybsze niż wygrzebywanie z mroku
pamięci. Nie mówię oczywiście o wszystkim, ale są czasem takie
rzeczy bez których można się obejść. Obrazy, widoki też
nauczyliśmy się zapamiętywać pośrednio, poprzez protezy takie
jak zdjęcia, rysunki, obrazy (malarskie).
Zatem czy ludzie nie są do
pewnego stopnia hybrydami? Takimi zlepkami własnych ciał i ich
protez, czyli dodatków, które zastępują nam ich ułomności i
braki?
Za mało miejsca w łowie –
książki, obrazy, zdjęcia, elektroniczne nośniki pamięci.
Nie umiem latać: samolot,
helikopter, motolotnia, spadochron.
Za wolno się przemieszczam:
rower, samochód, pociąg, tramwaj.
Chcę coś napisać: ołówek,
klawiatura.
Chcę utrwalić wspomnienia
z wycieczki: aparat fotograficzny.
Właśnie próbuje to
wszystko sobie wyobrazić jakoś tak po swojemu i zamiast hybrydy:
pół człowieka, pół maszyny, widzę trywialnego pajączka
tkwiącego w centrum sieci, do której w różnych miejscach
poprzylepiane są komórki, aparaty, komputery i wiele innych
wynalazków. Nachalna jest też wizja dość podobna, ale w której
pająka zastępuje ośmiorniczka trzymająca w jednej macce telefon
androida, a w innej np. wiertarko - wkrętarke ;)
Pośrednio do takiego
postrzegania człowieka, nie tylko tego współczesnego, jako swego
rodzaju hybrydy1,
skłoniła mnie teoria aktora- sieci Bruno Latoura dotycząca, siatki
powiązań i interakcji łączącej ludzi i nieludzi2.
Większe znaczenie miała
jednak wcześniejsze obserwacje ludzi i ich zachowań: zgubiłem
telefon! Co ja teraz zrobię, czuję się jak bez ręki i nogi! Albo
inne smaczne komentarze takie jak, że obecnie bez samochodu to
człowiek czuje się jak kaleka, bo nigdzie nie można się ruszyć.
A co się dzieje, jak czasem prąd wyłączą? Widok ludzi
nieprzyjemnie zaskoczonych ciemnością, błąkających się po domu
ze świeczką i marudzących, że nie ma co robić, sam w sobie jest
dobrą zabawą. Wtedy umycie się po ciemku, czy próba napicia się
gorącej herbaty (bo w domu jest kuchenka elektryczna) są skazane na
fiasko. Nie zawsze, nie wszędzie, ale czasem naprawdę można
zobaczyć piękne scenki rodzajowe;p
Lecz najbardziej intrygowały
mnie od dawna właśnie komentarze dotyczące uzależnienia od maszyn
– protez, a co za tym idzie przejściowe kalectwo (gdy nie
potrafimy sobie bez nich poradzić, a nie ma ich akurat do pomocy).
Co z tego wynika? Chyba to,
że czasem badając życie ludzi antropolog musi stać się pośrednio
mechanikiem, informatykiem, robotykiem, a do tego naukowcem –
wizjonerem, który potrafi wyobrazić sobie syntezę człowieka i
maszyny (lub chociaż jakiegoś narzędzia pełniącego funkcję
protezy). Celowo nie podam tu nasuwających mi się skojarzeń choćby
z zakresu literatury i kultury popularnej, której bohaterowie mają
takie cechy hybrydyczne. I to bardzo wyraźnie zaznaczone. Czasem
samemu trzeba się pobawić i poszperać co nieco w zakamarkach
pamięci;) Takich postaci jest jednak wiele.
Ale na codzień my sami
stajemy się takimi hybrydami i pozwalamy uwiązać się jak na
smyczy niektórym gadżetom, bez których nie potrafimy funkcjonować,
lub których użytkowania wymaga od nas życie codzienne (praca,
tylko z prawem jazdy; nie masz komputera w domu? to niemożliwe;
podaj mi swój numer telefonu, co nie masz telefonu?! itd.).
Może współczesny świat
dzieli od przeszłości po prostu ilość i stopień skomplikowania
urządzeń, wraz z którymi współpracujemy, współistniejemy?
Poszczególne ograniczenia naszego ciała lub niedoskonałe
umiejętności nauczyliśmy się prawie na trwałe przezwyciężać
albo wzmacniać poprzez sieć powiązań z protezami naszego
człowieczeństwa (narzędziami, maszynami, technologiami). Możliwe
jest też, że większe znaczenie ma nie jakość i zaawansowanie
technologiczne, ale większa ilość powiązań, nici w sieci
zależności3?
Ważne wydają mi się także
sieci powiązań, które powstają na poziomie ludzkiej mentalności.
Im bardziej nasze narzędzia są skomplikowane, tym nasze od nich
uzależnienie staje się większe, bo nie potrafimy sobie wyobrazić
jak można bez nich funkcjonować. Człowiek w obliczu współczesnych
technologi wydaje się być często malutki i bezradny, a do tego
taki prosty i nieporadny. Wydaje mi się, że dlatego właśnie
szukamy pomocy w coraz większej ich ilości – by zatuszować naszą
nieporadność i bezbronność. Stąd też płynie głód i
uzależnienie, potrzeba posiadania coraz większej ilości protez
("przedłużek" - bo niejako przedłużają nasze ciała i
umiejętności). Cywilizacja potrzebuje do swego istnienia tak wielu
urządzeń, ponieważ to my potrzebujemy coraz większych dawek by
osiągnąć zadowolenie, jeśli rozpatrywać tą kwestię w
kontekście uzależnienia.
Czy dlatego lekiem na
cywilizacyjny zamęt jest powrót do natury (chociaż taki weekendowy
wypad na wieś lub pod namiot, gdzie nie ma internetu, telefony są
wyłączone, a kolację robi się nad ogiskiem)? Takie chwilowe
wyłączenie części powiązań z otaczającej nas sieci zależności?
Kim zatem jesteśmy? Ludźmi
czy ludzkimi hybrydami?
1Określenie
hybryda w tym przypadku rozumiem jako połączenie człowieka z
różnymi elementami nieludzkimi, takimi jak narzędzia, maszyny,
komputery, roboty, poprze gęstą siatkę powiązań.
2Informacje
dotyczącej tej teorii czerpię z naszych wykładów, a także
dodatkowo z http://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_aktora-sieci
[dostęp z dnia 24. 06. 2013],
http://en.wikipedia.org/wiki/Actor%E2%80%93network_theory
[dostęp z dnia 24. 06. 2013],
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bruno_Latour
[dostęp z dnia 24. 06. 2013].
3
Jeśli potraktować maszynę zaawansowaną technologicznie jak
zbiór pewnych prostych rozwiązań i elementów, to związek
człowiek - maszyna skomplikowana rozpada się na sieć człowiek –
wiele elementów prostych, ale razem działających. Stąd nie
jakość, ale ilość powiązań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz