środa, 26 czerwca 2013

Hybrydy

Sama nie wiem, o czym tu napisać.

Może coś o moim komputerze? O tym, jak układa się nam nasza współpraca: ja myślę i stukam, a on odpukuje i "coś tam - coś tam" robi. Albo też nie. Różnie z nami bywa, jak to "w związku". Niby jest moją trzecią ręką i czwartą nogą, ale jak to bywa z protezami nie zawsze się słuchają właściciela.

Obok leży telefon – trzecie ucho. Czasami też piąte oko (noszę okulary), jeśli uda mi się zrobić pstryk-pstryk i powstanie zdjęcie:) W sumie mój telefon jest super- hiper-gadżeciorkiem, gdy tak dłużej się nad tym zastanawiam. Nie dosyć, że robi za dodatkowe oko i ucho, to jeszcze jako ekstra szufladka wyjęta z głowy, w której notabene i tak panuje bałagan od nadmiaru informacji.

Już tłumaczę o co mi chodzi z tym telefonicznym szufladkowaniem. Za dużo informacji, bodźców, myśli powoduje, że mam w głowie chaos, przy którym ten z czasów kosmogonii i wielkiego wybuchu wymięka;p W każdym bądź razie, żeby ogarnąć jakoś powstałe wysypisko, niektóre informacje, można przenieść na inne nośniki pamięci, np. do telefonu. Często notuje tam różne bieżące info, zapisuje tytuły książek, o których usłyszałam i chce przeczytać, mam zdjęcia rozkładów jazdy z przystanków, fotki i głosy spotkanych ptaków czy nawet plenerowo – przyrodnicze filmiki.

Dlaczego tyle tego wszystkiego? Bo głowa to nie śmietnik, a przynajmniej nie powinna nim być. W słodko – kwaśnej zalewie informacyjnej życia codziennego, można się czasem nie zamarynować, ale ukisić, lub co gorsze - zgorzknieć (wszystko zależy od przypraw jakimi się pozwolimy posypać). Jest tyle ważnych spraw, wiedzy, wspomnień, o których chcę pamiętać, że nie potrzebuje kupy błota i siana, która wystawałaby mi z uszu zamiast z butów, gdybym próbowała wszystko zakodować, przyklepać, a właściwie wklepać sobie do główki. To co niepotrzebne wpuszczam jednym uchem, a wypuszczam drugim, lub ogarniam jednym oczkiem, a nawet jego kątem podczas gdy drugie przylepione jest do fioletowych migdałów (błękitne są takie nudne).

Dlatego staram się nie oglądać taśmowo telewizji, w ogóle bardzo rzadko ją oglądam, a jak coś mnie niezbyt interesuje (ale chcę komuś potowarzyszyć), to dodatkowo czytam książkę, rozwiązuje krzyżówki lub robię coś innego. A najlepiej oglądać filmy w kinie lub na płytach – oglądam co chcę i kiedy chcę – to ja rządzę sowim czasem i przynajmniej w jakimś stopniu przepływem informacji.

Ale wracam, już do głównego tematu, czyli do moich protez, także tych pamięciowych. Bo po co skrupulatnie upychać niektóre dane, skoro wystarczy zajrzeć do internetu, telefonu, czy słownika na półce (wszystko zależy od ich rodzaju), co jest czasem szybsze niż wygrzebywanie z mroku pamięci. Nie mówię oczywiście o wszystkim, ale są czasem takie rzeczy bez których można się obejść. Obrazy, widoki też nauczyliśmy się zapamiętywać pośrednio, poprzez protezy takie jak zdjęcia, rysunki, obrazy (malarskie).

Zatem czy ludzie nie są do pewnego stopnia hybrydami? Takimi zlepkami własnych ciał i ich protez, czyli dodatków, które zastępują nam ich ułomności i braki?

Za mało miejsca w łowie – książki, obrazy, zdjęcia, elektroniczne nośniki pamięci.
Nie umiem latać: samolot, helikopter, motolotnia, spadochron.
Za wolno się przemieszczam: rower, samochód, pociąg, tramwaj.
Chcę coś napisać: ołówek, klawiatura.
Chcę utrwalić wspomnienia z wycieczki: aparat fotograficzny.

Właśnie próbuje to wszystko sobie wyobrazić jakoś tak po swojemu i zamiast hybrydy: pół człowieka, pół maszyny, widzę trywialnego pajączka tkwiącego w centrum sieci, do której w różnych miejscach poprzylepiane są komórki, aparaty, komputery i wiele innych wynalazków. Nachalna jest też wizja dość podobna, ale w której pająka zastępuje ośmiorniczka trzymająca w jednej macce telefon androida, a w innej np. wiertarko - wkrętarke ;)

Pośrednio do takiego postrzegania człowieka, nie tylko tego współczesnego, jako swego rodzaju hybrydy1, skłoniła mnie teoria aktora- sieci Bruno Latoura dotycząca, siatki powiązań i interakcji łączącej ludzi i nieludzi2.

Większe znaczenie miała jednak wcześniejsze obserwacje ludzi i ich zachowań: zgubiłem telefon! Co ja teraz zrobię, czuję się jak bez ręki i nogi! Albo inne smaczne komentarze takie jak, że obecnie bez samochodu to człowiek czuje się jak kaleka, bo nigdzie nie można się ruszyć. A co się dzieje, jak czasem prąd wyłączą? Widok ludzi nieprzyjemnie zaskoczonych ciemnością, błąkających się po domu ze świeczką i marudzących, że nie ma co robić, sam w sobie jest dobrą zabawą. Wtedy umycie się po ciemku, czy próba napicia się gorącej herbaty (bo w domu jest kuchenka elektryczna) są skazane na fiasko. Nie zawsze, nie wszędzie, ale czasem naprawdę można zobaczyć piękne scenki rodzajowe;p

Lecz najbardziej intrygowały mnie od dawna właśnie komentarze dotyczące uzależnienia od maszyn – protez, a co za tym idzie przejściowe kalectwo (gdy nie potrafimy sobie bez nich poradzić, a nie ma ich akurat do pomocy).

Co z tego wynika? Chyba to, że czasem badając życie ludzi antropolog musi stać się pośrednio mechanikiem, informatykiem, robotykiem, a do tego naukowcem – wizjonerem, który potrafi wyobrazić sobie syntezę człowieka i maszyny (lub chociaż jakiegoś narzędzia pełniącego funkcję protezy). Celowo nie podam tu nasuwających mi się skojarzeń choćby z zakresu literatury i kultury popularnej, której bohaterowie mają takie cechy hybrydyczne. I to bardzo wyraźnie zaznaczone. Czasem samemu trzeba się pobawić i poszperać co nieco w zakamarkach pamięci;) Takich postaci jest jednak wiele.

Ale na codzień my sami stajemy się takimi hybrydami i pozwalamy uwiązać się jak na smyczy niektórym gadżetom, bez których nie potrafimy funkcjonować, lub których użytkowania wymaga od nas życie codzienne (praca, tylko z prawem jazdy; nie masz komputera w domu? to niemożliwe; podaj mi swój numer telefonu, co nie masz telefonu?! itd.).

Może współczesny świat dzieli od przeszłości po prostu ilość i stopień skomplikowania urządzeń, wraz z którymi współpracujemy, współistniejemy? Poszczególne ograniczenia naszego ciała lub niedoskonałe umiejętności nauczyliśmy się prawie na trwałe przezwyciężać albo wzmacniać poprzez sieć powiązań z protezami naszego człowieczeństwa (narzędziami, maszynami, technologiami). Możliwe jest też, że większe znaczenie ma nie jakość i zaawansowanie technologiczne, ale większa ilość powiązań, nici w sieci zależności3?

Ważne wydają mi się także sieci powiązań, które powstają na poziomie ludzkiej mentalności. Im bardziej nasze narzędzia są skomplikowane, tym nasze od nich uzależnienie staje się większe, bo nie potrafimy sobie wyobrazić jak można bez nich funkcjonować. Człowiek w obliczu współczesnych technologi wydaje się być często malutki i bezradny, a do tego taki prosty i nieporadny. Wydaje mi się, że dlatego właśnie szukamy pomocy w coraz większej ich ilości – by zatuszować naszą nieporadność i bezbronność. Stąd też płynie głód i uzależnienie, potrzeba posiadania coraz większej ilości protez ("przedłużek" - bo niejako przedłużają nasze ciała i umiejętności). Cywilizacja potrzebuje do swego istnienia tak wielu urządzeń, ponieważ to my potrzebujemy coraz większych dawek by osiągnąć zadowolenie, jeśli rozpatrywać tą kwestię w kontekście uzależnienia.

Czy dlatego lekiem na cywilizacyjny zamęt jest powrót do natury (chociaż taki weekendowy wypad na wieś lub pod namiot, gdzie nie ma internetu, telefony są wyłączone, a kolację robi się nad ogiskiem)? Takie chwilowe wyłączenie części powiązań z otaczającej nas sieci zależności?

Kim zatem jesteśmy? Ludźmi czy ludzkimi hybrydami?

1Określenie hybryda w tym przypadku rozumiem jako połączenie człowieka z różnymi elementami nieludzkimi, takimi jak narzędzia, maszyny, komputery, roboty, poprze gęstą siatkę powiązań.
2Informacje dotyczącej tej teorii czerpię z naszych wykładów, a także dodatkowo z http://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_aktora-sieci [dostęp z dnia 24. 06. 2013], http://en.wikipedia.org/wiki/Actor%E2%80%93network_theory [dostęp z dnia 24. 06. 2013], http://pl.wikipedia.org/wiki/Bruno_Latour [dostęp z dnia 24. 06. 2013].
3 Jeśli potraktować maszynę zaawansowaną technologicznie jak zbiór pewnych prostych rozwiązań i elementów, to związek człowiek - maszyna skomplikowana rozpada się na sieć człowiek – wiele elementów prostych, ale razem działających. Stąd nie jakość, ale ilość powiązań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz